"Hear the sound of whispers my love
Hear the sound of love
I can feel your love is near
Stay with me tonight"
Cochise - Whispers
Hear the sound of love
I can feel your love is near
Stay with me tonight"
Cochise - Whispers
Mijały miesiące. Puste
dni, bez Zbyszka. Udało mi się wynająć pokój na stancji. To było dla mnie dobre
rozwiązanie. Łatwiej było mi unikać męża.
Boże Narodzenie
spędziłam samotnie. Planem na ten rok były pierwsze, wspólne uroczystości
wspólnie spędzone z Nim. Jednak los nie jest dla nas łaskawy.
Kilka dni przed
uroczystościami świątecznymi świat obiegła radosna wiadomość. Mój osobisty mąż
znalazł sobie dziewczynę. Nie była to byle jaka kobieta. Długonoga brunetka
była na zdjęciach zapatrzona w ukochanego. On zresztą sam radośnie wpatrywał
się w nią. Nie było to jednak TO zbyszkowe spojrzenie, którym darzył mnie
każdego poranka. Chociaż już sama nie rozróżniałam prawdy od kłamstwa, to
miałam nadzieję, że ten prawdziwie roześmiany i czuły wzrok był tylko dla mnie.
Sylwester. Święto to
miałam zamiar przepić. Żona Igły miała jednak co do tego inne plany, dlatego
też spędzałam ten wieczór z nią i paroma innymi partnerkami Resoviaków. O
drugiej w nocy miałyśmy już wszystkie nieźle wypite i dziewczyny zaczęły się
pakować do samochodów swoich mężczyzn, po których wykonały dziwne telefony.
Oczywiście Iwona nie byłaby sobą, gdyby nie wepchnęła mnie w objęcia… Jak to
określiła: „Jedynego mężczyzny, który świata poza mną nie widział”. Niestety
moje świętowanie przyniosło efekty uboczne, gdyż nie jestem w stanie powiedzieć
co działo się, kiedy opuściłyśmy wynajętą salkę.
Igła
zarządził imprezę bezalkoholową, ze względu na jutrzejszy trening. Krótki, bo
krótki, ale trzeba było się na nim zjawić. Jeszcze nigdy nie spędziłem
Sylwestra grając na konsoli przy puszkach napoi gazowanych. O drugiej, kiedy
większość z nas układała się na podłodze rozbrzmiał telefon libero. Ten w swoim
zwyczaju śmiał się w głos i wygłupiał przy rozmowie. Drażniło to moje uszy, ale
byłem w stanie przeżyć. Uśmiechałem się jedynie, kiedy rozmawiał z żoną. No
tak. Dzieci u rodziców, to starzy jawnie wyznają sobie dozgonną miłość.
-Kto jeszcze nie śpi? -podniosłem
się ja i Perła. – Zbychu, weź auto i zabierz od nich swoją żonę. My weźmiemy
resztę dziewczyn na dwa samochody.
Moją żonę? Spojrzałem
na niego jak na kosmitę. Skoro Lilly była z dziewczynami… Zapadła się jak
kamień w wodę, a teraz znów mogę ją zobaczyć.
-Głuchy jesteś?! –libero machnął mi
dłonią przed twarzą.
Po chwili dostałem
adres lokalu. Zgodnie z zaleceniami udałem się tam. Rzeczywiście tam były.
Siedem kobiet i moja jedyna. Z trudem ulokowałem Ją na tylnej kanapie auta.
Śmiała się głośno. Oh! Tak mi brakowało Jej chichotu. Jej roześmiane oczy
przeszyły mnie na wskroś.
-Jeju! –usłyszałem z tyłu.
Spoglądnąłem w lusterko. –Kto normalny nosi w torbie zdjęcie jakiejś laski?
–zaśmiałem się. –Kto w ogóle wozi torbę w samochodzie.
-Lilly, nie marudź. Po pierwsze to
torba na treningi, a po drugie, to dobrze pierwszy raz usłyszeć, że jesteś
laską z twoich ust.
-Aaaa! A ten to kto? –znowu
uśmiechała się w ten swój wyjątkowy sposób.
-Ten to ja. To zdjęcie z naszego
ślubu.
Zaraz zaczęła nawijać
po hiszpańsku. Gdyby przeszła na angielski, albo włoski jakimi doskonale
władała, to byłbym w stanie Ją zrozumieć. Niestety hiszpański, który równie
dobrze znała był dla mnie jedną wielką niewiadomą.
Nie wiedziałem, gdzie
obecnie znajduje się miejsce zamieszkania mojej żony, dlatego też zabrałem Ją
do nas. Uśmiechnąłem się, kiedy zobaczyłem, że zasnęła na siedzeniach w aucie.
Miałem ogromne problemy z wyciągnięciem Jej stamtąd. Nie chciałem, żeby się
obudziła. Kiedy jednak mijałem kolejne piętro wchodząc po schodach oczy Lill
szeroko się otworzyły, a uśmiech jaki po raz kolejny zagościł tego dnia na Jej
ustach był wstanie zwalić mnie z nóg.
Zaniosłem Ją do
sypialni i ułożyłem w naszym łóżku. Pocałowałem w czoło i chciałem pójść na kanapę.
Byłem pewien, że gdyby obudziła się przy mnie, to byłaby nieźle wkurzona.
Tylko, że nie na mnie, a na samą siebie, za to, że nic nie pamięta.
Kiedy chciałem opuścić
sypialnie usłyszałem jak mnie woła. Podszedłem do mnie, a wtedy Ona zaczęła ze
mną rozmawiać. Kazała mi usiąść obok siebie.
-Co się stało z twoją żoną?
–przekrzywiła zabawnie głowę na bok.
-Czemu coś miało się stać?
-Nikogo tutaj nie ma. Gdzie ona jest?
-To ty jesteś moją żoną. –rozbawiła
mnie trochę.
-Ahaa! –pokiwała głową. –Nie tutaj mieszkam.
-Wyprowadziłaś się.
-Czemu?
-Bo jestem ostatnim idiotą i ciebie
zraniłem. –odpowiedziałem zgodnie z prawdą. –A teraz już śpij. –przytuliłem się
do Niej.
Kolejny raz chciałem
opuścić pomieszczenie. Wiedziałem, jak zachowuje się pijana Lilly. Wiedziałem
jakie bzdury opowiada. Jakby nie zauważyła co do Niej mówiłem zaczęła swój
monolog.
-Miałam kiedyś męża.
-Wiem, śpij skarbie.
-Strasznie go kochałam.
-Proszę cię… -przerwała mi.
-Nie wiem, co się stało z twoją
żoną, ale mi jest strasznie źle, że nawet jeżeli ja kocham mojego męża, to on o
mnie nie walczy. Teraz jeszcze spotyka się z jakąś cizią.
-Nie mogłabyś z nim o tym
porozmawiać. –westchnąłem.
-Po co? Jemu nie zależy.
-Jestem pewien, że cię kocha.
-Mhm… -znowu przekrzywiła głowę.
-A teraz śpij. Jutro pogadamy.
-A mógłbyś mnie pocałować? –wypaliła
szybko.
Zamrugałem kilka razy.
Pewnie wyglądało to idiotycznie, ale nie mogłem uwierzyć w to co usłyszałem.
-Co?
-No… Strasznie przypominasz mi
Zbyszka. Pocałujesz mnie?
Nie wiedziałem co mam
zrobić. Z jednej strony pragnąłem tego. Bardzo. Z drugiej jednak, kolejny raz
mogła zrobić coś przeciwko sobie, bo w istocie byłem pewien, że już nie chciała
mnie widzieć. Zbliżyłem swoją twarz do Jej i delikatnie musnąłem Jej wargi.
Na kanapę udałem się z
natłokiem myśli. Moja żona. Moja żona myśli, że Jej nie kocham i spotykam się z
inną. W istocie to była kompletna bzdura. Zabrałem na jedną z imprez moją
kuzynkę i powstała niestworzona historia o naszej wielkiej miłości. Chciałbym,
żeby się znały. Dlaczego Izka na naszym ślubie siedziała za granicą? Teraz
mogłaby już być przy moim boku ta, którą kocham, a tak myśli, że Ją zdradzam.
Nigdy więcej nie popełniłbym takiego błędu. Ba! Ja nigdy go nie popełniłem. Na
szczęście Jarosz widział Kamilę, która wchodzi do mojego pokoju po LŚ rano.
Niby pewności nie mamy, ale jak wchodziła do mnie w ubraniu, a potem była w
bieliźnie samej to chyba coś znaczy. Ale Lilly o tym nie wiedziała. Wraz z moimi
myślami… Zasnąłem.
Ze snu wyrwał
mnie dźwięk trzaśnięcia drzwiami. Przez chwilę nie wiedziałem co się dzieje, a
kiedy zbiegałem na dół po schodach nigdzie nie mogłem już znaleźć Lill.
Co ja robię u Zbyszka?
Co tu się do cholery dzieję. Nie mogłam sobie nic przypomnieć. Spokojnie. Do
niczego nie doszło. Jestem ubrana w swoje prywatne… A gdzie Jego dziewczyna?
Zdenerwowana opuściłam
Jego mieszkanie i wbiegłam piętro wyżej. Nie myliłam się. Chwilę po mnie lokum
opuścił atakujący. Kiedy wrócił ja spokojnie udałam się do siebie.
Wróciłem do mieszkania.
W tym momencie byłem jednak bogatszy o kilka nowych wiadomości. Przede
wszystkim – Lilly nadal mnie kocha. Wiedziałem jeszcze jedno. Choćbym miał się
zestarzeć, to nie przestanę o nią walczyć. Będę robił wszystko, aby znowu była
w moich objęciach. Tak doskonała i krucha.
Wbiegłem na halę, gdzie
większość chłopaków wykonywała już indywidualną rozgrzewkę. Podszedłem do
libero, który obdarzył mnie szerokim uśmiechem na powitanie.
-I jak z Lilly? –poruszył brwiami.
-Nijak.
-Nie rozmawialiście? Zbyszek,
daliśmy ci taką szanse, a wy nawet…
-W nocy. W nocy tak. Ale rano zwiała
trzaskając drzwiami.
-Ty, ty… Idioto! Imbecylu skoń…
-Myśli, że Iza to moja dziewczyna.
-Dziewczyna? –zamrugał z
niedowierzaniem i parsknął śmiechem. –I co ty na to?
-A co miałem powiedzieć? Co by
pamiętała? Powiedziała mi też, że o nią nie walczę i to ją boli. Jak znasz jej
adres i mi go nie dasz, to cię zabiję! Teraz jak już jestem pewien, że mnie
kocha, to nie mogę tego tak zostawić.
-Debil… -westchnął. –Nie patrz tak
na mnie idioto! Trzeba było dawno pytać, a nie!
-Coś jeszcze?
-Który normalny facet zaczyna myśleć
o tym co traci po trzech miesiącach?
-Przyjąłem. Chcesz mi coś jeszcze
powiedzieć?
-Tak! Jeb się! Teraz to ci złamanego
grosza bym nie dał, bo się jak gówniar zachowujesz!
-Krzysiek nie utrudniaj jeszcze
bardziej!
-Bo co?
-Bo powiem Iwonie o tym co było na
moim kawalerskim…
Nie zdążyłem nawet dokończyć, kiedy klubowy przyjaciel podawał mi
dokładny adres i tłumaczył drogę dojazdową.
-Widzisz, jak chcesz, to potrafisz!
–poklepałem kolegę po plecach.
Weszłam do szpitala. Na
korytarzu ustawiała się dość spora kolejka do endokrynologa. Kto w ogóle
wymyślił gabinet chirurga obok endokrynologa?
Usiadłam za biurko
uprzedni zabierając z rejestracji karty pacjentów. Pukanie do drzwi zakłóciło
chwilowy spokój. Wyjrzałam znad dokumentów na drobną blondynkę. Po chwili
poczułam mocne uderzenie w głowę.
-Przez ciebie mój mąż…
Kwiaty, na nazwisko Bartman. Podszedłem
do rejestracji. Tutaj chyba ktoś powinien coś wiedzieć.
-Dzień
dobry! Mógłbym spytać gdzie znajdę Lilly Brtman? –kobieta wyjrzała na mnie znad
okularów.
-Kim pan
jest? Jest pan umówiony na wizytę?
-Mam
tylko kwiaty dostarczyć.
-Trzecie
drzwi po prawej.
Zapukałem kilkukrotnie, ale nikt nie
odpowiadał. Uchyliłem drzwi. Pani Bartman leżała na podłodze w kałuży krwi.
*
Tadadam!
Nic nie zmieniłam, gdyż jutro mnie nie będzie jednak, to wstawiam dzisiaj!
Zaraz zabieram się do komentowania Waszych!
Następny zarówno tutaj jak i na drugim będą w przyszłym tygodniu :)
PS. Skąd tyle wejść, skoro komentarze są nikłe?
PS. Skąd tyle wejść, skoro komentarze są nikłe?
Teraz skupienie i:
Ojej, ale się narobiło. Mam nadzieję, że Lily wyjdzie z tego cało :)
OdpowiedzUsuńZibi walczy - brawo. Szkoda, że dopiero po trzech miesiącach. Lecz lepiej późno niż wcale.
Do następnego :*
Się obudził cwaniak jeden :>>
UsuńNoo... Mówiłam, że skróciłam liczbę rozdziałów, to musiałam już teraz ich ze sobą spotkać, chociaż miało to być dużo później:)
To jestes ty na tym zdjeciu?
OdpowiedzUsuńAgata Mróz-Olszewska
UsuńJakbym wstawiła siebie, to Twój monitor był by już w kawałkach :D
UsuńW sumie to nie wiem, co mam napisać. No na Bartmana mogłabym się pozłościć, ale po co? Przecież nic bym tym nie wskórała. Dupek jeden w końcu się obudził z letargu!
OdpowiedzUsuńChirurg? A ona jakieś operacje robi? :)
Coś musiała chyba zrobić, bo dostała od jakiejś sfrustrowanej babki i jak mniemam porządnie.
Jakbym mogła dać Ci małą radę. Niekoniecznie musisz pisać Ty, czy On z wielkich liter, w opowiadaniu spokojnie możesz małymi. ;) O ile się orientuję, to małymi jest poprawnie (ale to wiadomość z drugiej ręki, bo ja i poprawna pisownia to nie zawsze idealna para) :D
A jeżeli chodzi o wyświetlenia, to nie polegaj na nich. :D Wiem, że łatwo mi mówić, bo by się chciało przeczytać czyjąś opinię, ale cóż my - autorzy możemy? Pisać jedynie :D I czekać, aż ktoś się odezwie. Ja też mam po 300, a ostatnio nawet 400 wyświetleń dziennie, a komentarzy jakoś więcej nie przybywa. Trudno się mówi :) Podobno, jak ktoś ma na to wywalone, to przychodzą same. :D
Przepraszam, że dopiero teraz, ale nie mam na nic czasu. :)
Postaram się bywać częściej, ale nie obiecuję. I dziękuję za przemiły komentarz pod zakładką 'Autorka' na: I knew you were trouble. ;* Przeceniasz mnie, zdecydowanie! ;)
Czekam na następny, bo zastanawia mnie w jakim stanie będzie Lil. ;D
Buziaki, Happiness ;*
Robi operacje.
UsuńJuż się poprawiłam :)
Nie wiem... Ja nie umiem mieć wywalone chyba i już :/
Znam ten ból, też średnio mam czas :)
Nie przeceniam, jesteś świetna i już!
:*
Czy tylko mnie rozbawiła Lili po imprezie?
OdpowiedzUsuńJa tutaj jestem :)
Mnie trochę też bawiło pisanie takiej Lilly!
UsuńCieszę się bardzo!