niedziela, 14 lipca 2013

Nowi II (ostatni)

"Bo w mojej głowie zamieć
Czarne czarne chmury
Zawierucha deszcz do spółki z gradem
Jakieś obce znów głosy podpowiadają mi bzdury
Tak trudno mi trudno mi trudno mi trudno mi być
Z tobą razem"
Happysad - Bez znieczulenia



      Siadam na zielonym krzesełku siląc się na jakikolwiek uśmiech. Wszystko co mówi do mnie okulista odbija się o moje uszy i wyparowuje gdzieś w przestrzeń. Staram się nie myśleć źle. Kocham Zbyszka, ale już wiem, że to co zrobię będzie tylko i wyłącznie dla jego dobra. Ani ucho, ani oko nie będą nigdy normalnie funkcjonować. Dwójka lekarzy pozbawiła mnie złudzeń. Laryngolog jasno powiedział, że czasem mogę wstać i być wręcz głucha, szczególnie w trakcie przeziębień. 
-Rafał. -zastaję kolegę przy biurku. Wlepia we mnie wzrok jakby bojąc się czegoś.
-Co chcesz zrobić?
-Nie wiem. -wybucham głośnym płaczem. -Nie mogę jemu pozwolić, żeby teraz trząsł się nade mną jak nad dzieckiem! On ma przed sobą całe życie! -przytula mnie do siebie.
-Lill, Zbyszek ciebie kocha, słyszysz! 
-Nie pozwolę jemu się przemęczać.
-Zwariowałaś? -odsuwa mnie na odległość ramion. -Nie, nie zrobisz nic głupiego! 
-Nie zamierzam. Wyjadę. Mam znajomych w Stanach. Oboje wiemy, że bez operacji i tak się nie obejdzie.
-Co powiesz Zbyszkowi? Rodzicom? 
-Nic. Nie mogę ich niczym obarczać.
-A sprawa sądowa?
-Miała prawo być zła. Podpisałam ugodę.
-Ty naprawdę zwariowałaś! -krzyknął. -Lilly! Błędy w naszej pracy się zdarzają! A to nawet nie była twoja wina! Szanse na to, że facet przeżyje były niewielkie! 
  Dłużej nie mogę go słuchać. Wychodzę z gabinetu i windą dostaję się na dół, gdzie siedzi zatroskany Zbyszek. Patrzę na jego malinowe wargi i jest mi cholernie przykro, że zostawię go niedługo samego. Co jednak miałby za życie, kiedy byłby tutaj skazany na żonę, która nie wiadomo czy po operacji nadal nie będzie skazana na czyjąś pomoc. Ślepa i głucha. Niezłe połączenie!
   Wchodzimy do mieszkania. Oboje milczymy i coraz bardziej zdaję sobie sprawę, że Zbyszek wie, że coś jest nie tak, jak być powinno. Och, kochany! Gdyby tylko wiedział. Gdyby tylko czas się dało cofnąć i gdyby ta kobieta mogła mnie wtedy zabić! 
-Hej! Rozchmurz się! -mówi całując mnie w skroń. -Damy radę!
   Kiwam tylko głową. Co mam powiedzieć? To koniec? Banalnie! Po co zgadzałam się na konkordatowy ślub? Teraz bez problemu uzyskałabym rozwód, a tak? Tak nigdy Zbyszek nie będzie mógł się pełnoprawnie z kimkolwiek związać.



"Będę całował twoje palce 
Będę dotykał twoje nagie ciało 
No chodź, chodź ze mną do łóżka 
Ja będę w tobie, a ty będziesz we mnie
No chodź, chodź ze mną do łóżka,
Poczujemy się wzajemnie 
No chodź, chodź ze mną do łóżka, no chodź"
Strachy na Lachy - Raissa


   Kładziemy się późnej nocy. Po wielu godzinach rozmów. Po wielu zapewnieniach miłości. Teraz, tutaj chcę ostatni raz pokazać tobie swoją miłość. Delikatnie zdejmujesz moją koszulkę. Nigdzie się tobie nie spieszy. Całujesz, jakbyś ostatni raz miał to robić. Gdybyś tylko wiedział, że masz rację! Pozwalam jemu na wszystko. Zachęcająco rozchylam wargi i po chwili czuje jego ciepły język, tak przyjemnie drażniący moje podniebienie, delikatnie oplatający mój język. powoli całuje każdy kawałek mojego odkrytego ciała. To wszytko, to takie... Magiczne. W jego, moich oczach kryje się pożądanie. Poraża mnie intensywnością tych doznań. Powoli zdejmuje ze mnie koronkową bieliznę i delikatnie układa się na moim ciele. Przenika dzielącą nas przestrzeń. Subtelnie ociera się o mnie. Przygryzam wargę, na której zaraz znowu znajdują się jego rozgrzane usta. Czuje przyspieszone bicie serc. 

"Pocałuj mnie mocno zanim odejdziesz
Letnia Tęsknoto
Chciałabym tylko, żebyś wiedział
Że, kochanie, jesteś najlepszy"
Lana Del Rey - Summertime Sadness

   Ostatni raz przywieram swoje wargi, do jego. Ostatni raz spoglądam w pełne miłości, zielone tęczówki, ostatni raz przytulam się do jego torsu i obserwuję jak powoli odpływa w krainę Morfeusza. Zalewając się łzami wychodzę z łóżka. Zabieram torbę z najpotrzebniejszymi rzeczami. Płaczę. Jest mi źle z tym, że go zostawiam, ale wiem, że robię dobrze.

"Pojechałem, by odejść w nadmorskim hotelu
Drogi pamięci wybrukowane słodkimi, zmrożonymi chwilami
Wspomnienia o domu na łożu śmierci
Nigdy nie pozwalają mi odejść"
Nightwish - Rest Calm


   Pół roku temu, będąc jeszcze w Polsce chciałam odejść. Chciałam zostawić Zbyszka bez kłopotu, beze mnie. Planowałam popełnić dobrowolną zbrodnie na własnej osobie. Dzisiaj powoli pogodziłam się z tym, że najpierw muszę urodzić dziecko, które rozwija się we mnie. Gdybym wtedy wiedziała, że będziemy mieli dziecko, to nie zostawiłabym Zbyszka samego. 


"Tylko do siebie możesz mieć pretensje
Twój wybór, twój ból, ponosisz konsekwencje"
Pezet & Bednarek - Shot Yourself

"A kiedy jest już po wszystkim,
niemal pragniesz, żeby te wszystkie złe rzeczy powróciły,
bo razem z nimi przyjdą też dobre."
Rihanna - We Found Love

   Postanowiłam. Urodzę, oddam dziecko, mamie. Wiem, że będzie się cieszyła z wnuka. Wiem, że to ją obarczę własnymi problemami, chociaż wyjechałam, aby nikogo sobą nie obciążać, to nie mogę zabierać rodzicom radości z mojego potomstwa, Zbyszkowi dziecka, a samemu dziecku nigdy nie odbiorę ojca. Matkę straci, to będzie dla niego wystarczające obciążenie. Ale muszę odejść. Już prawie nic nie widzę na jedno oko. Jest źle. Zwykle brązowa tęczówka połyskuje bardzo jasno. 


   Ogromny ból. Ogromny, przenikający całą mnie ból. Do sali wbiegasz ubrany w zielony kitel, z czepkiem na głowie i ochronnym obuwiem. 
-Nie mogłam go nie powiadomić. -szepce mi do ucha mama. -Trzymaj się go, bo kolejny raz już się nie podniesiecie z upadku.
   Po zbyszkowych policzkach ciekną łzy. Łzy wzruszenia, niedowierzania, miłości, tęsknoty...
-Mają państwo piękną córkę. -odzywa się młoda pielęgniarka. -Jakie imię wybraliście dla dziecka? 
-Zbyszek... -ledwo słyszalnie szepczę do męża.
-Moglibyśmy chwilę porozmawiać i wspólnie ustalić? -zwraca się do kobiety.
-Powiedzą mi państwo rano.
   Siedem godzin. Siedem godzin ogromnego bólu, ale i szczęścia. Bo dzięki tym siedmiu godziną kolejny raz wiedziałam, że mam dla kogo żyć. Kolejny raz podenerwowałam się na nadopiekuńczego męża, który poród przeżywał bardziej ode mnie, od chwili, kiedy to w trzeciej godzinie pojawił się na sali porodowej. 
   Przenoszą mnie do nowego pomieszczenia, gdzie zaraz obok znajduje się pielęgniarka ze zdrową córeczką i mój mąż.
-Rodzina Lill. Rodzina musi być razem!
-Przepraszam. Nie ma usprawiedliwienia dla mojego zachowania, ale proszę cię, spróbuj mi wybaczyć. Kiedyś. Proszę. -kolejny raz płaczę.
-Już to zrobiłem. Kocham cię. Was. Kocham was! Boże jakim jestem szczęściarzem! -uśmiecha się i delikatnie całuje mnie w usta. -Teraz musisz mi coś obiecać. Nigdy, nigdy nie opuścisz mnie, nigdy nie zostawisz mnie, ani małej, wszystko przejdziemy razem. Niezależnie od tego, co się stanie!

-Na zawsze! 


"Gdy patrzę w Twoje oczy
To jak oglądanie nocnego nieba
Albo pięknego wschodu słońca
Tak wiele w sobie chowają
I tak jak te stare gwiazdy
Widzę, że zaszłaś tak daleko
By być właśnie tu, gdzie jesteś"


-Czy ty, Lilly Bartman, w zgodzie z Bogiem,  Kościołem i jego nauką pragniesz przysięgnąć, że pomimo wszystkich trudności, dziś w 25 rocznicę zaślubin wciąż będziesz miłować męża dopóki śmierć was nie rozłączy?
-Niczego bardziej nie pragnę! 

   Oboje uśmiechamy się, stojąc w kościele. W tym samym, w którym ponad dwadzieścia lat temu braliśmy ślub. A już niedługo wyprawiamy za mąż Kasię za kubiakowego syna, a także Lucas szykuje się do zaręczyn. Na szczęście jeszcze zostaje przy nas Amy i Michał. 

"Nie zrezygnuję z nas
Nawet, jeśli niebo się wzburzy
Daję Ci całą moją miłość
Ciągle spoglądam w górę

I kiedy będziesz potrzebowała własnej przestrzeni
By odnaleźć drogę
Będę tu cierpliwie czekał
By zobaczyć, co znajdziesz

Bo nawet gwiazdy płoną
Niektóre nawet spadają na ziemię
Musimy się wiele nauczyć
Bóg wie, że jesteśmy tego warci
Nie, nie poddam się

Nie chcę być kimś, kto tak łatwo odchodzi
Jestem tu po to, by zostać i coś zmienić, póki mogę, 
Nasze różnice robią tak wiele, zeby nas nauczyc, jak używać narzędzi i umiejętności, których mamy tak wiele
A na końcu, wciąż jesteś moim przyjacielem przynajmniej nie przyczyniliśmy się do tego, by nasza praca poszła na marne, nie sparzyliśmy się
Musieliśmy się nauczyć jak skręcać w świecie bez przeszkód
Musiałem się nauczyć tego, co mam, czym nie jestem
A kim jestem

Nie zrezygnuję z nas
Nawet jeśli niebiosa się wzburzą
Daję Ci całą moją miłość
Ciągle spoglądam w górę
Ciągle spoglądam w górę

Nie zrezygnuję z nas
Bóg wie, że jestem wystarczająco mocny
Musimy się wiele nauczyć
Bóg wie, że jesteśmy tego warci

Nie zrezygnuję z nas
Nawet jeśli niebiosa się wzburzą
Daję Ci całą moją miłość
Ciągle spoglądam w górę"

Jason Mraz - I won't give up


*

Troszkę się wytłumaczę. 
Miało być jeszcze kilka rozdziałów, ale to opowiadanie wypaliło się, we mnie. Chciałam zrobić coś trochę na siłę. 
Liczba wejść w ostatnim czasie też słabła. Z momentu, kiedy było ich ponad 150, 200 dziennie stało się, że było ich po 10, 20. Tak oto osięgnęłam sumę około 2900 wejść. Nic wielkiego, ale nigdy nie zapomnę, że byliście. 
Nie wiem, co będzie z drugim opowiadaniem. 
Gdzie będziecie mogli mnie spotkać? Obiecałam Ince, że jej pomgę, a więc czątke mnie macie na:
Jednak nie będzie mnie tam dużo. 

Dziękuję, za 87 komentarzy, które to jest, czyli za ponad 40 Waszych i to, że mogłam na nie odpowiedzieć. 
Za odbiorców nie tylko w Polsce.

Żegnam się z Wami tutaj!
Jeśli będę miała wrócić, to dam znać.


Pozdrawiam z całego serca!