sobota, 8 czerwca 2013

Nowi I

"Slowly recognizing life cannot stay the same
Wish beautiful moments can remain"
Nneka - Gypsy


   Przyspieszam kroku. Cholera! Dlaczego pozwoliłem jej uciec rano z mojego domu? Ten telefon… Dlaczego nikt ze szpitala nie raczył mnie poinformować, a zrobił to kurier?!
-Gdzie jest Lill? –oparłem się o stolik.
-Zbyszek, uspokój się. –mówi do mnie asystentka Lilly. –Musisz tam wejść i być opanowany. Dla niej.
-Dobrze, ale gdzie ona jest? –marszczę brwi.
-Jedynka, na końcu korytarza na intensywnej.
-Dziękuję!
   Biegnę. Wpadam do szpitalnego pokoju. Widzę jej nabrzmiałą twarz. Opuchnięte oko. Sińce na policzkach. Przeciętą wargę tak samo jak łuk brwiowy.
-Zbyszek –podchodzi do mnie Rafał, znajomy lekarz. - Nie mogę cię okłamywać. Jej stan jest poważny. Ma pękniętą błonę bębenkową ucha i uszkodzoną siatkówkę lewego oka. Być może szkody są trwałe.
   Lilly porusza się niebezpiecznie i głośno płacze. To jest przeraźliwe. Trzymam ją tylko za dłoń mocno, ale jednocześnie delikatnie. Jej kruche ciało jest już zbyt bardzo poobijane. Po moich policzkach też spływają łzy.
-Muszę mieć twoją zgodę na podanie leków uspokajających. –podtyka mi pod nos teczkę. –Może chociaż wtedy zaśnie. –podpisuję świstek.
   Zostaję przy niej, kiedy spokojnie zamyka oczy. Nie chcę, aby kiedykolwiek trwała już beze mnie. Nie opuszczę jej. Stukam na klawiaturze telefonu wiadomość do Krzyśka. Pojawia się tutaj w kwadrans. Opisuję jak wygląda sytuacja. Mówi, że poinformuje trenera o mojej absencji na kilku treningach. Teraz po prostu nie chcę jej opuszczać.
   Krótko po piętnastej budzi się. Otwiera oczy. Właściwie to jedno oko. Drugie, bardzo spuchnięte jest ułożone w ciemną linijkę. Kiedy tylko nerwowo się porusza, odrobinę mocniej zaciskam jej dłoń.
-Chcę stąd wyjść. –szepce, krztusząc się łzami.
-Musisz zostać. Dla własnego dobra!
-Jestem lekarzem Zbyszku. Dam sobie radę. –przeczesuje włosy dłonią. –Proszę. Zabierz mnie do domu.
-Dobrze. Ale do naszego domu.
-Nie musisz się nade mną litować. Zbyszek, chcę tylko stąd wyjść.
-Kocham cię i nie pozwolę ci zostać bez opieki. Nie, ja nie mogę zostawić cię beze mnie. Kocham cię jak wariat! –jeszcze bardziej płacze. –I nigdy cię nie zdradziłem. Nigdy! Nie denerwuj się teraz. Potem wszystko ci opowiem, ale proszę cię, nie zostawiaj mnie samego znowu!
-Zbyszek –pociągnęła nosem –nigdy więcej nie popełnijmy takiej głupoty!
-Nigdy. –ująłem obie jej dłonie i je ucałowałem. -Kocham cię.
   Trwamy przy sobie, a po naszych policzkach spływa coraz więcej łez. Łez szczęścia i smutku.
-Zbyszek. Ja widziałam kto to zrobił.
-Zeznasz to wszystko na policji. Powiesz im, prawda? 
-Boję się. Oh, tak strasznie się boję.
-Zabiorę cię do domu i nie pozwolę, żeby ktokolwiek cię skrzywdził! Słyszysz mnie?! Zostaniesz tutaj tylko do momentu, do kiedy Rafał nie powie, że jest dobrze, że sami damy radę.
-Chcę już stąd wyjść.
-Za moment przyjdę.

-Ostrożnie. –proszę, kiedy kolejny raz przyspiesza. Ona tylko przewraca oczami.
-Z nogami nic nie mam.
   Wchodzimy do naszego bloku. Spokojnie kierujemy się po schodach do góry. Chciałem poczekać na windę, ale moja ukochana powiedziała, że nawet mowy nie ma i będzie szła po schodach, czy mi się to podoba czy nie, więc dotrzymuję jej towarzystwa.
-Witaj w domu. –z uśmiechem otwieram drzwi.
   Lilly siada na kanapie. Kucam przed nią, kładąc dłonie na jej kolanach. Żona tylko im się przypatruje. Dlatego też unoszę jej podbródek ku górze.
-Kocham cię.
-Zbyszek… Powiesz mi wszystko, prawda? Wiem, że twojej dziewczynie to się pewnie nie spodoba –muszę wytrzymać aż dobrnie do końca. –ale chcę wszystko wiedzieć.
-Dobrze. Zacznijmy od tego, że nie mam żadnej dziewczyny. Nie mógłbym, głuptasie mój, strasznie cię kocham!
-Widziałam zdjęcia.
-Tak! Mnie i mojej kuzynki. Nie wiem co za baran dopisał sobie teorie o naszym związku, ale to moja kuzynka.
-Przepraszam…
-Wszystko zaczęło się przeze mnie, tak? To teraz ja to muszę ci wyjaśnić. –w jej oczach znowu zebrały się łzy. –Nie zdradziłem cię. Jarski widział jak Kama wchodziła do mnie do pokoju nad ranem. Nie mogło między nami do niczego dojść.
-Czyli… spędziłam najgorsze miesiące życia bez ciebie.
-To nie jest wszystko. Chodzi mi o to, co powiedziałem. Wiem, że ciebie zraniłem. Wcale tak nie myślałem. Po prostu szukałem jakiegoś usprawiedliwienia dla siebie… Przy tym oczerniłem ciebie. Wiem, że trudno to wybaczyć…
-Zbyszek. –westchnęła. –Weź się już zamknij i mnie pocałuj! –unosi moje dłonie i splata je na swojej szyi.
   Panuje we mnie ogromne szczęście wymieszane z niedowierzaniem. Moja Lilly, ta którą skrzywdziłem… Daje mi nowe życie, daje mi na nowo bycie tym dobrym człowiekiem. Tylko dzięki niej znowu jestem w stanie normalnie funkcjonować.

   Zbyszek co jakiś czas próbuje wyciągnąć mnie z domu. Staram się ulegać, jednak nieraz mój strach jest silniejszy. Czasem zdarza się, że płaczę nocą. Zdarza się, że krzyczę, widząc twarz tej kobiety. Dzisiaj miałam ją zobaczyć. Miałam potwierdzić swoje zeznania. Potem miałam udać się do okulisty. Niestety moje lewe oko nie jest w najlepszym stanie. Widzę wszystko przez mgłę. Nieraz stawiam kroki, nie tam gdzie trzeba i tracę równowagę. Z uchem jest już nieco inaczej, chociaż i tak mogłoby być lepiej.
-Gotowa? –kiwam głową. –Muszę jeszcze tylko napisać smsa.
-Do kogo?
-A co tyś taka ciekawska?
   Marszczę brwi i zaglądam na wyświetlacz przez jego ramię. Śmieje się i odwraca komórkę w inną stronę.
-No co? –pytam, kiedy na mnie spogląda.
-Cieszę się, że ciebie mam. Cieszę się, że jesteś.
-Pokażesz mi, co tam naskrobałeś? –wskazuję na telefon, a on znowu śmieje się głośno. –Zbyszek!
-Wszystko w swoim czasie. Idziemy.
-Nie! Jak mi nie powiesz, to nigdzie nie idę. –udałam obrażoną.
-Nie to nie. –spokojnie wzrusza ramionami i siada na kanapie włączając telewizor. –Może tak kupimy jakiś większy?
-Hę? –spoglądam na niego zdziwiona.
-No telewizor.
-A powiesz mi?
-Nie.  
   Westchnęłam zrezygnowana i przywołałam go do siebie gestem dłoni.
-Jedziemy czy nie?
   Uśmiechnął się słodko i przejął moją torebkę. Złapał mnie za dłoń jak małą dziewczynkę.


   Skupiłem się na kierowaniu auta, jednak co jakiś czas spoglądałem na Lilly. Marszczyła brwi i dmuchała na szybę, po czym tworzyła różne rysunki. Tak już od kilku minut. Martwię się o nią, jak cholera, ale nie wiem, jak mam jej pomóc. Wiem, że samo to przesłuchanie jest dla niej ogromnym stresem, a co dopiero okazanie. Co chwila w domu powtarza mi, że już nie będzie taka sama. Na pewno jej oczy nie błyszczą się już w ten sam, magiczny sposób, ale ciągle jest moją Lilly.


*
Chciałabym już dać im spokój i pozwolić żyć długo i szczęśliwie. 
Nie mogę uwierzyć, że Lilly jest potworem i zołzą.... 
Znaczy nie jest.
Znaczy jest, ale Wy tego jescze nie wiecie.
Ostateczna liczba - rozdziałów razem będzie 12 , 
a potem jeszcze epilog...
Chcę jak najszybciej zakończyć to opowiadanie,
bo niestety wychodzi mi z tego typowe
'love story'

Właśnie wróciłam do domu, więc dodaję. 
Wyjazd jeszcze mnie bardziej załamał i tak go skróciłam o trzy dni...

Nie wiem, czy wrócę do drugiego opowiadania.
:/
Przeceniłam się. 
Zakładając blogi miałam pomysł, a teraz... Jest bez sensu. 
I tutaj i tam. Przepraszam, za to, co czytacie, ale już niedługo przestanę Was dręczyć.


6 komentarzy:

  1. Nie martw się tak to jest, każdy czasami przechodzi kryzys. Lecz to mija.
    No i co z tego, że wychodzi Ci z tego opowiadania "love story" mi tam się bardzo podoba. Lily i Zbyszek znowu razem i do tego szczęśliwi :D
    Jestem ciekawa co wymyśliłaś, jeżeli nazwałaś Lily potworem ;)
    Do następnego :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wymyśliła, wymyśliłam :D
      Jestem zua, bo chcę im straszne rzeczy robić, ale już teraz jak mam totalne love story to się zastanawiam, czy ich po prostu nie zostawić szczęśliwych....
      Następny po 13 (oh.... nauko! jak ja ciebie wielbię)

      Usuń
  2. kiedy kolejny??

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hmmm.... Trochę czasu minie... Połowa lipca, maksymalnie do początku sierpnia.

      Usuń
  3. Nadal tu jestem :). Trzymam kciuki, żeby wena wróciła.

    POng

    OdpowiedzUsuń