"Slowly recognizing life cannot stay the same
Wish beautiful moments can remain"
Nneka - Gypsy
Przyspieszam kroku. Cholera! Dlaczego
pozwoliłem jej uciec rano z mojego domu? Ten telefon… Dlaczego nikt ze szpitala
nie raczył mnie poinformować, a zrobił to kurier?!
-Gdzie jest
Lill? –oparłem się o stolik.
-Zbyszek,
uspokój się. –mówi do mnie asystentka Lilly. –Musisz tam wejść i być opanowany.
Dla niej.
-Dobrze, ale
gdzie ona jest? –marszczę brwi.
-Jedynka, na
końcu korytarza na intensywnej.
-Dziękuję!
Biegnę. Wpadam do szpitalnego pokoju. Widzę
jej nabrzmiałą twarz. Opuchnięte oko. Sińce na policzkach. Przeciętą wargę tak
samo jak łuk brwiowy.
-Zbyszek
–podchodzi do mnie Rafał, znajomy lekarz. - Nie mogę cię okłamywać. Jej stan
jest poważny. Ma pękniętą błonę bębenkową ucha i uszkodzoną siatkówkę lewego
oka. Być może szkody są trwałe.
Lilly porusza się niebezpiecznie i głośno
płacze. To jest przeraźliwe. Trzymam ją tylko za dłoń mocno, ale jednocześnie
delikatnie. Jej kruche ciało jest już zbyt bardzo poobijane. Po moich
policzkach też spływają łzy.
-Muszę mieć
twoją zgodę na podanie leków uspokajających. –podtyka mi pod nos teczkę. –Może
chociaż wtedy zaśnie. –podpisuję świstek.
Zostaję przy niej, kiedy spokojnie zamyka
oczy. Nie chcę, aby kiedykolwiek trwała już beze mnie. Nie opuszczę jej. Stukam
na klawiaturze telefonu wiadomość do Krzyśka. Pojawia się tutaj w kwadrans.
Opisuję jak wygląda sytuacja. Mówi, że poinformuje trenera o mojej absencji na
kilku treningach. Teraz po prostu nie chcę jej opuszczać.
Krótko po piętnastej budzi się. Otwiera
oczy. Właściwie to jedno oko. Drugie, bardzo spuchnięte jest ułożone w ciemną
linijkę. Kiedy tylko nerwowo się porusza, odrobinę mocniej zaciskam jej dłoń.
-Chcę stąd
wyjść. –szepce, krztusząc się łzami.
-Musisz
zostać. Dla własnego dobra!
-Jestem
lekarzem Zbyszku. Dam sobie radę. –przeczesuje włosy dłonią. –Proszę. Zabierz
mnie do domu.
-Dobrze. Ale
do naszego domu.
-Nie musisz
się nade mną litować. Zbyszek, chcę tylko stąd wyjść.
-Kocham cię
i nie pozwolę ci zostać bez opieki. Nie, ja nie mogę zostawić cię beze mnie.
Kocham cię jak wariat! –jeszcze bardziej płacze. –I nigdy cię nie zdradziłem.
Nigdy! Nie denerwuj się teraz. Potem wszystko ci opowiem, ale proszę cię, nie
zostawiaj mnie samego znowu!
-Zbyszek
–pociągnęła nosem –nigdy więcej nie popełnijmy takiej głupoty!
-Nigdy.
–ująłem obie jej dłonie i je ucałowałem. -Kocham cię.
Trwamy przy sobie, a po naszych policzkach
spływa coraz więcej łez. Łez szczęścia i smutku.
-Zbyszek. Ja
widziałam kto to zrobił.
-Zeznasz to
wszystko na policji. Powiesz im, prawda?
-Boję się.
Oh, tak strasznie się boję.
-Zabiorę cię
do domu i nie pozwolę, żeby ktokolwiek cię skrzywdził! Słyszysz mnie?!
Zostaniesz tutaj tylko do momentu, do kiedy Rafał nie powie, że jest dobrze, że
sami damy radę.
-Chcę już
stąd wyjść.
-Za moment
przyjdę.
-Ostrożnie. –proszę,
kiedy kolejny raz przyspiesza. Ona tylko przewraca oczami.
-Z nogami
nic nie mam.
Wchodzimy do naszego bloku. Spokojnie kierujemy
się po schodach do góry. Chciałem poczekać na windę, ale moja ukochana
powiedziała, że nawet mowy nie ma i będzie szła po schodach, czy mi się to
podoba czy nie, więc dotrzymuję jej towarzystwa.
-Witaj w
domu. –z uśmiechem otwieram drzwi.
Lilly
siada na kanapie. Kucam przed nią, kładąc dłonie na jej kolanach. Żona tylko im
się przypatruje. Dlatego też unoszę jej podbródek ku górze.
-Kocham cię.
-Zbyszek…
Powiesz mi wszystko, prawda? Wiem, że twojej dziewczynie to się pewnie nie spodoba
–muszę wytrzymać aż dobrnie do końca. –ale chcę wszystko wiedzieć.
-Dobrze.
Zacznijmy od tego, że nie mam żadnej dziewczyny. Nie mógłbym, głuptasie mój,
strasznie cię kocham!
-Widziałam
zdjęcia.
-Tak! Mnie i
mojej kuzynki. Nie wiem co za baran dopisał sobie teorie o naszym związku, ale
to moja kuzynka.
-Przepraszam…
-Wszystko
zaczęło się przeze mnie, tak? To teraz ja to muszę ci wyjaśnić. –w jej oczach znowu
zebrały się łzy. –Nie zdradziłem cię. Jarski widział jak Kama wchodziła do mnie
do pokoju nad ranem. Nie mogło między nami do niczego dojść.
-Czyli… spędziłam
najgorsze miesiące życia bez ciebie.
-To nie jest
wszystko. Chodzi mi o to, co powiedziałem. Wiem, że ciebie zraniłem. Wcale tak
nie myślałem. Po prostu szukałem jakiegoś usprawiedliwienia dla siebie… Przy
tym oczerniłem ciebie. Wiem, że trudno to wybaczyć…
-Zbyszek. –westchnęła.
–Weź się już zamknij i mnie pocałuj! –unosi moje dłonie i splata je na swojej
szyi.
Panuje we mnie ogromne szczęście wymieszane
z niedowierzaniem. Moja Lilly, ta którą skrzywdziłem… Daje mi nowe życie, daje
mi na nowo bycie tym dobrym człowiekiem. Tylko dzięki niej znowu jestem w
stanie normalnie funkcjonować.
Zbyszek co jakiś czas próbuje wyciągnąć mnie
z domu. Staram się ulegać, jednak nieraz mój strach jest silniejszy. Czasem
zdarza się, że płaczę nocą. Zdarza się, że krzyczę, widząc twarz tej kobiety.
Dzisiaj miałam ją zobaczyć. Miałam potwierdzić swoje zeznania. Potem miałam
udać się do okulisty. Niestety moje lewe oko nie jest w najlepszym stanie.
Widzę wszystko przez mgłę. Nieraz stawiam kroki, nie tam gdzie trzeba i tracę
równowagę. Z uchem jest już nieco inaczej, chociaż i tak mogłoby być lepiej.
-Gotowa? –kiwam
głową. –Muszę jeszcze tylko napisać smsa.
-Do kogo?
-A co tyś
taka ciekawska?
Marszczę brwi i zaglądam na wyświetlacz
przez jego ramię. Śmieje się i odwraca komórkę w inną stronę.
-No co? –pytam,
kiedy na mnie spogląda.
-Cieszę się,
że ciebie mam. Cieszę się, że jesteś.
-Pokażesz
mi, co tam naskrobałeś? –wskazuję na telefon, a on znowu śmieje się głośno. –Zbyszek!
-Wszystko w
swoim czasie. Idziemy.
-Nie! Jak mi
nie powiesz, to nigdzie nie idę. –udałam obrażoną.
-Nie to nie.
–spokojnie wzrusza ramionami i siada na kanapie włączając telewizor. –Może tak
kupimy jakiś większy?
-Hę? –spoglądam
na niego zdziwiona.
-No
telewizor.
-A powiesz
mi?
-Nie.
Westchnęłam zrezygnowana i przywołałam go do
siebie gestem dłoni.
-Jedziemy
czy nie?
Uśmiechnął się słodko i przejął moją
torebkę. Złapał mnie za dłoń jak małą dziewczynkę.
Skupiłem się na kierowaniu auta, jednak co
jakiś czas spoglądałem na Lilly. Marszczyła brwi i dmuchała na szybę, po czym
tworzyła różne rysunki. Tak już od kilku minut. Martwię się o nią, jak cholera,
ale nie wiem, jak mam jej pomóc. Wiem, że samo to przesłuchanie jest dla niej
ogromnym stresem, a co dopiero okazanie. Co chwila w domu powtarza mi, że już nie będzie taka sama. Na pewno jej oczy nie błyszczą się już w ten sam, magiczny sposób, ale ciągle jest moją Lilly.
*
Chciałabym już dać im spokój i pozwolić żyć długo i szczęśliwie.
Nie mogę uwierzyć, że Lilly jest potworem i zołzą....
Znaczy nie jest.
Znaczy jest, ale Wy tego jescze nie wiecie.
Ostateczna liczba - rozdziałów razem będzie 12 ,
a potem jeszcze epilog...
Chcę jak najszybciej zakończyć to opowiadanie,
bo niestety wychodzi mi z tego typowe
'love story'
Właśnie wróciłam do domu, więc dodaję.
Wyjazd jeszcze mnie bardziej załamał i tak go skróciłam o trzy dni...
Nie wiem, czy wrócę do drugiego opowiadania.
:/
Przeceniłam się.
Zakładając blogi miałam pomysł, a teraz... Jest bez sensu.
I tutaj i tam. Przepraszam, za to, co czytacie, ale już niedługo przestanę Was dręczyć.
Nie martw się tak to jest, każdy czasami przechodzi kryzys. Lecz to mija.
OdpowiedzUsuńNo i co z tego, że wychodzi Ci z tego opowiadania "love story" mi tam się bardzo podoba. Lily i Zbyszek znowu razem i do tego szczęśliwi :D
Jestem ciekawa co wymyśliłaś, jeżeli nazwałaś Lily potworem ;)
Do następnego :*
Wymyśliła, wymyśliłam :D
UsuńJestem zua, bo chcę im straszne rzeczy robić, ale już teraz jak mam totalne love story to się zastanawiam, czy ich po prostu nie zostawić szczęśliwych....
Następny po 13 (oh.... nauko! jak ja ciebie wielbię)
kiedy kolejny??
OdpowiedzUsuńHmmm.... Trochę czasu minie... Połowa lipca, maksymalnie do początku sierpnia.
UsuńNadal tu jestem :). Trzymam kciuki, żeby wena wróciła.
OdpowiedzUsuńPOng
:D
Usuń