sobota, 25 maja 2013

Wspomnienie IV

"Wake up it' a beautiful day
A bit early but i like it that way
You start looking and it falls into place
So here i am"
Lucy Schwartz - Beautiful

-Hej kocico. –wymruczał do mojego ucha wkradając się pod kołdrę.
-Witam mistrzu! –wpiłam się w Jego wargi. –Jak tam nagroda?
-Średnia. –pocałunek. –Brakowało mi ciebie.
-Myślałam, że musisz się wyspać. –zaśmiałam się, kiedy pozbawił mnie szortów.
-Przecież się wyśpię. –zaśmiał się patrząc na mnie. –Ale później. –cwaniacki uśmiech nie zchodził z Jego twarzy.

   Obudziłam się wtulona w bartmanowe ramię. Siadłam na krawędzi łóżka. Mój mąż miał jednak inne plany. Przyciągnął mnie w taki sposób, że wylądowałam na Nim.
-Ty nawet nie myśl, że cię z łóżka wypuszczę! –zaśmiał się. –Nie ma mowy! Zostajemy cały dzień!
-Zbysiu… -spojrzałam na Niego z politowaniem. –Głodna jestem. Strasznie głodna! Zjadłabym…
-Mamy dwa dni dla siebie. –westchnął –Czekaj chwilę.
   Wyszedł z sypialni. Za moment pojawił się jednak z talerzem kanapek. Uśmiechnęłam się do Niego.
-Jemy, a potem wracamy do przyjemniejszych czynności. –powiedział, całkiem poważnie.
   Stwierdziłam, że jeżeli tak ma wyglądać każdy Jego powrót do domu, to nieraz jestem w stanie cieszyć się z Jego wyjazdów. Byle nie za często.
   Po długich rozkoszach opadliśmy zmęczeni obok siebie. Ułożyłam się na boku podpierając głowę o rękę. Palcami lewej dłoni kreśliłam nieokreślone wzorki na Jego torsie. Stopom błądziłam po Jego łydce. Niby nieświadomie przygryzłam wargę, zdając sobie sprawę z tego, że uważnie mnie obserwuję. Doprowadziłam Go do szału, kiedy niewzruszona wstałam z łóżka. Machinalnie stanął przy moim boku. Jego dłoń wylądowała na zgłębieniu na moich plecach. Zaśmiałam się.
-Ty wredoto!
-I tak mnie kochasz. –dźgnęłam Go w ramię.
-Ale żeby mnie tak drażnić?! –jęknął.
-Już się tak nie oburzaj! –pocałowałam Go. - Do pracy muszę się zebrać.
-Nie możesz jakiegoś urlopu wziąć. Cokolwiek?
-Nie. –wyszczerzyłam się. –Pacjenci się sami nie wyleczą. –zaśmiałam się.
-Jesteś chirurgiem, nie rodzinnym. –kolejny raz jęknął. –Kochanie – Jego dłoń gładziła moje plecy, a głos seksownie się obniżał. –jutro wieczorem wylatu…
-Kuszące, ale nie. –łamałam się.
   Wzrok Zbyszka dokumentnie pozbawiał mnie racjonalnego myślenia. Ciarki spowodowane Jego dotykiem jeszcze bardziej mnie ubezwładniały. Wyswobodziłam się z Jego objęć.
   Dzień w szpitalnym gabinecie był strasznie długi i wyczerpujący. W duchu karciłam się za to, że nie wzięłam sobie urlopu na własne życzenie. Trudno. W myślach miałam tylko i wyłącznie Zbyszka.
-Wróciłam! –trzasnęłam drzwiami. –Zbyś?
   Weszłam do salonu. Na stole leżała karteczka. Pewnie gdzieś polazł –pomyślałam i miałam rację.
‘Niedługo wrócę. Odpocznij bo ja Ci później nie pozwolę! Kocham!‘
   Zaśmiałam się wiedząc, że kiedy zobaczy moje ‘zwłoki’ będzie robił wszystko, żebym tylko się nie przemęczała.
   Skorzystałam z przecudownego wynalazku – prysznicem nazwanym. Pozwoliłam ciepłym strumieniom wody spływać sobie swobodnie. Strasznie mnie wszystko bolało. Tak to jest, kiedy mąż ma nałożoną wstrzemięźliwość przedmeczową, a potem wraca do domu i szaleje. Kiedy tylko opuściłam łazienkę, zaszczyciłam łóżko swoją obecnością. Odpłynęłam szybko.

   Moje nozdrza podrażnił zapach spalenizny. Rozbudził mnie on maksymalnie. W kuchni Zbyszek walczył z… Prawdopodobnie plackami ziemniaczanymi. Stanęłam w drzwiach ledwo powstrzymując się od śmiechu. Spojrzał na mnie spode łba.
-Lill! Dlaczego ty jesteś taka ładna, co?
-Co? –dławiłam się już śmiechem.
-No bo wszedłem do sypialni, a ty tak słodko spałaś i się zapatrzyłem. I wszystko się jebło mi tutaj.
-Nie przeklinaj! –skarciłam Go bijąc z pięści w ramię. –Trzeba było się tak nie bać.
-Jak nie bać?
-Noo! Takiego potwora jak ja to dawno nie widziałeś, toteż się przyjrzałeś uważnie.
-Choć tu, ty mój potworze! –rozłożył szeroko ramiona, po czym zatrzymał mnie w szczelnym uścisku. –A tak serio, to zaraz mamy kilka rzeczy do nadrobienia. –uśmiechnął się cwaniacko.
   Kiedy tylko ustawiłam naczynia do zmywarki poczułam ciepłe dłonie, które splotły się na moim brzuchu i przyjemny oddech na szyi.
-Wariacie, środek dnia jest! –śmiałam się.
-Też cię kocham.

*

Szkoda tego spotkania :( 
Nastęne będzie wygrane!

Jestem z siebie dumna! Nie z tego, co jest powyżej, ale z tego, co będzie w następnym!
Ten rozdział jest z 'przejściowych'.
Ponad 1000 wyświetleń w dwa tygodnie? 
DZIĘKUJĘ!

Ciągle szukam kogoś do filmiku.
Jeśli się teraz takowy nie znajdzie to po prostu zrezygnuję z tej formy reklamy :D


Z PTPS Piła jeszcze. 
Fotografia ze strony Bednarek =)

P.S! Pokażcie ile Was jest - inaczej normalnie strzelam focha i więcej nie piszę :D

8 komentarzy:

  1. Czyżby Lili była w ciąży ? Ja nie miałabym nic przeciwko temu. Ale już niedługo zobaczymy co wymyśliłaś.
    Rozdział ukazuję ich codzienne życie, które jest bardzo kolorowe i wesołe i niech tak zostanie. Choć coś czuję, że tak nie będzie.
    Do następnego :*

    OdpowiedzUsuń
  2. jestem, jestem, jestem :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie lubię czytać o Bartmanie, ale chyba tu zostanę, bo podoba mi się twój styl pisania.
    Magia :).

    POng

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Buu! Zaskoczę (?!)- ja też nie lubię o Nim czytać :D

      Usuń
  4. Ja dziś chyba mam dość czytania o Bartmanie, bo robię masowe nadrabianie xd Ale przebrnęłam przez jego kolejną odsłonę ;p Ciekawe co inni czują, jak muszą czytać mojego Kurasia xd Pewnie wykończenie materiału ;p
    Przepraszam, że dopiero teraz wpadłam, ale nie miałam i nie mam ostatnio ochoty na czytanie i pisanie czegokolwiek. Jak to mówią wyczerpanie materiału ;p Ale zrobiłam tu rozżalenie ;p Oczywiście nie mam żadnych obiekcji do rozdziału, czy coś! Po prostu znalazłam miejsce do chwilowego pojęczenia, przepraszam. :D Czekam osobiście na rozwinięcie jakiejś akcji! Lil chirurgiem? Już ją za to uwielbiam! Barman uspokój się, bo zamęczysz sobie żonkę i co wtedy? ;p
    Buziaki, Happ ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Twojego Kurasia można czytać zawsze i wszędzie... Taki kochany i nawet mi trochę zdenerwowanie na Niego przeszło po ostatniej akcji (brr! Włodarczyk niech już zostanie na boisku na zawsze!) Ja teraz też prawie czasu nie mam i jest ogólna masakra! :D
      Lilly chirurgiem. Jakoś mi tak pasowało i ją wkleiłam.
      Sama postaram się u Ciebie dodać komentarz jak tylko moment znajdę :***
      Ja jak się rozżalam to zazwyczaj wychodzą njciekawsze rozdziały :)

      Usuń