środa, 22 maja 2013

Wspomnienie III


"I know that how it’s gonna be
Really depends from me
But that knowledge doesn’t help
I still think that I’m small as sand"
CURLY HEADS -Young Talk


   Usłyszałam dźwięk oznajmiający, że ktoś czeka już pod drzwiami. Otworzyłam. Moim oczom ukazali się moi rodzice i teściowie. Trochę zdziwił mnie ich widok, nie mniej jednak szerzej uchyliłam, aby mogli wejść. Wszyscy przyodziani byli w zestaw kibica – koszulki, szaliki na szyjach i narysowane na policzkach biało-czerwone flagi. Za wyjątkiem mojego taty, który prezentował się w barwach USA. W rękach trzymali miski z jakimiś przekąskami.
   Nie wiem jakim cudem byli ze sobą zgodni w wielu kwestiach. Z zaciekawieniem wpatrywałam się, kiedy ojcowie ustawiali kanapę trochę w tył, a potem odrobinę w lewo – według komend swoich żon. Uśmiechałam się pod nosem, kiedy te wymieniały się poglądami na temat sportu żeńskiego i męskiego. Pokręciłam tylko głową, kiedy doszły do wniosku, że przynajmniej w przypadku chłopców w jakiejkolwiek dyscyplinie jest na co popatrzeć.
-Zaczyna się! –usłyszałam z salonu.
-Jak się zbiorę to przyjdę.
   Powiedziałam i sama poszłam przygotować mój zestaw kibica. Wciągnęłam na siebie bartmanową koszulkę i przyozdobiłam głowę peruką w barwach narodowych. Czuję się obywatelką tego kraju. Nie tylko ze względu na posiadany dowód tożsamości. Mama jest z Warszawy. W prawdzie sporo czasu spędziłam u taty, ale do polski byłam bardziej przywiązana.
   Zaraz po wizualnym ogarnięciu się, swoje kroki skierowałam do kuchni. Na talerze nałożyłam przekąski, które przynieśli rodzice. Z salonu co akcje słyszałam krzyki mężczyzn. Tata darł się po wygranych akcjach Stanów, a teść – Polaków.
   Poczłapałam na swoje miejsce, pomiędzy rodzicielkami. Obie zaciskały mocno kciuki, dzielnie kibicując chłopakom. Sama również to robiłam.
   Wytrwale śledziliśmy poczynania siatkarzy na boisku. W pierwszym secie rozgromili rywali. Gładko poszło, chociaż nie obyło się bezproblemowo. Marcin nabawił się drobnej kontuzji, która wykluczyła go z dalszej walki.
   W trakcie drugiego seta nie było już tak kolorowo. Kipiący ze złości Zbyszek został zdjęty przez trenera. W prawdzie przewaga o jeden punkt utrzymywała się po naszej stronie, jednak nerwy dawały mojemu ukochanemu o sobie znać. Polacy, z Kubą na ataku rozprawili się tylko posiadając dwupunktową przewagę.
   Trzeci set zaczął się tragicznie. Tym razem wulkan energii z ‘dziewiątką’ na koszulce przydał się doskonale na boisku. Z każdą akcją siał coraz większy strach u przeciwników. Z perspektywy siedzących na kanapie, przed telewizorem, trudno było często zauważyć zagrywaną czy atakowaną piłkę. Chłopacy jednak szaleli, kiedy przy piłce setowej mieli czteropunktową przewagę. Nic nie opisze jednak ich radości, kiedy rywal przestrzelił dając im zwycięstwo.
   Łączyliśmy się z nimi w duchu, ciesząc się razem. Tylko Philip naburmuszony nie ruszył się z tapczanu. Zaśmiałam się z niego i mocno wtuliłam w tatusiowy brzuszek. Ten pogładził mnie po plecach ze straszną miną.
-Wygraliśmy! –krzyknęła na całe gardło moja mama.
-No! Widziałaś jak Zbyszek pięknie grał? –uśmiechnęli się teściowie.
   Robiło mi się tak cholernie ciepło, kiedy z dumą mówili o swoim synu. Każde dziecko powinno mieć tak przeogromne oparcie w swoich rodzicach. Wszyscy rodzice powinni dawać tak wielkie poczucie, że właśnie ich dziecko, jest dla nich największym szczęściem.
   Opuściłam salon tuż po ceremonii wręczenia medali. Liga Światowa 2012 wygrana! Dopisujemy do niesamowitych sukcesów naszych chłopców. Po chwili po całej sypialni rozbrzmiał dźwięk mojego telefonu. Uśmiechnęłam się widzą na ekranie Zbyszkową twarz.
-Gratulacje mistrzu!
   Dookoła Niego panował ogromny gwar. Ludzie, pewnie rozemocjonowani latali i ogłaszali wszystkim, jak bardzo zadowoleni są ze swojego sukcesu. Słyszałam różne przyśpiewki kibiców, które wypływały z ust siatkarzy.
-Oglądaliście?
-Jak moglibyśmy ominąć! –zaśmiałam się. –Byłeś niesamowity!
-Daj spokój! W drugim secie dupy dałem. –od razu wyczułam, że zdenerwowało go to, że nie mógł być przez fragment gry na boisku. –Myślałem po prostu, że im tam wszystkim mordy rozje…
-Nie klnij! –wyartykułowałam.
   W tle usłyszałam głosy kobiet – pewnie fanek. Zaśmiałam się, kiedy Zbyszek jęknął zniesmaczony.
-Rozumiem, że musisz lecieć. –złożyłam usta w dzióbek.
-Przepraszam. –już widziałam skruchę w Jego tęczówkach.
-Ale kiedy ja się nie gniewam!
-Lill, kocham cię! Czekaj tam na mnie!
-Jak mogłabym nie? Miłego świętowania!
-Na razie! O kur… -rozłączył się.
   Coś się stało? Przerażona wybrałam ponownie Jego numer. Pieprzyć opłaty, za rozmowy między krajowe. Kilka sygnałów i poczta głosowa. Wybieram numer.
-Igła! –wołam uradowana, kiedy odbiera.
-Siemka!
-Masz gdzieś Zbyszka? –wzięłam głęboki oddech. –I gratulacje.
-Już myślałem, że zapomniałaś, a ci w głowie tylko mąż…
-Krzyś! –krzyknęłam.
-Weź ogarnij gościa. Lata po całym obiekcie, robi sobie fotki z ludźmi i wywiadów udziela.
-Powiedz, żeby do mnie zadzwonił. Oczywiście jak już skończy gwiazdorzyć. –zaśmiałam się i rozłączyłam.
   Wszyscy, którzy znali Bartmana wiedzieli, że nie jest w rzeczywistości facetem, który w jakiś sposób pcha się przed kamerę. Kamera sama za Nim chodzi, ot co!
   W nocy jednak nie mogłam zasnąć. Ciągle nie dawała mi spokoju sprawa dziwnego zakończenia rozmowy telefonicznej z moim mężem. Wiem, może nie potrzebnie panikowałam, ale przestraszyłam się nie na żarty. Wykończona wiecznym kręceniem się, przekładaniem z jednego na drugi bok wstałam. Wzięłam do ręki jabłko i wgryzłam się w czerwoną skórkę owocu. Związałam włosy i zaczęłam poruszać się w rytmie piosenki dobiegającej z włączonego przeze mnie radia. Nic nie dało. Ponownie wybrałam numer Zbyszka, jednak i tym razem nie odbierał.
   Wkurzona założyłam na siebie dres i uprzednio klucząc drzwi, wybiegłam z mieszkania. Nie mam pojęcia ile czasu spędziłam na bieganiu po ulicach Rzeszowa, którego jeszcze za bardzo nie poznałam, ponieważ wprowadziliśmy się tutaj tuż przed sezonem reprezentacyjnym. Starałam się zapamiętywać położenie różnych obiektów, niestety jednak po pewnym czasie nie wiedziałam gdzie jestem. Przerażona włączyłam nawigację w telefonie, co na szczęście przyniosło oczekiwane skutki.
   Wracając do mieszkania, wstąpiłam jeszcze do osiedlowego sklepu po drobne zakupy. Szczelinie zamknięty w kieszeni spodni banknot jednak niesamowicie się przydał. Przygotowałam sobie lekkie śniadanie i tępo wpatrując się w telewizor, tak naprawdę czekałam na wiadomość od Niego. Jakąkolwiek. Na szczęście moje prośby zostały spełnione, bo po chwili czytałam już wiadomość tekstową.
‘Nic się nie martw. Nie miałem jak odebrać. Niedługo będziemy. Kocham :)’ 

*


Jest mi tak strasznie z tym, że zawaliłam ten rozdział już totalnie...
Jeśli narzekałam na poprzednie, to teraz najlepiej było by iść ze sznurkiem na najbliższe drzewo, albo zakrztusić się śliną :(

Ponawiam również prośbę o filmik - więcej informacji pod poprzednim =)




Będzie mi brakowało Naszego składu w Bydgoszczy :))
Delecto moja! Podnieś się proszę! Bądź jeszcze lepsza, a niżeli byłaś, bądź dla nas! Bądź naszą największą uciechą każdego dnia!
Czy na ostatnim, czy w walkach o złoto - ZAWSZE WIERNI!

Kto widział skład Reprezentacji Pań? Mi ciągle brakuje środka!
Gdzie jest Aggu i Bera? Jest mi taaak ogromnie smutaśno, że będę się Wam żaliła!

P.S. Komentujcie :D

6 komentarzy:

  1. Niech zbliżająca się LŚ zakończy się dla nas tak samo jak rok temu ;)
    Teraz już wracam do opowiadania. Powtórzę to jeszcze raz, że rozdziały są lepsze niż Ci się wydaje.
    Jak Zbyszek nie odbierał cały czas telefonu już bałam się, że coś się stało. Na całe szczęście nie. Chodź dziwne mi się wydaje, że tak długo się nie odzywał.
    Zobaczymy co wymyśliłaś.
    Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O tak!
      Oby były chociaż odrobinę lepsze niż mi się wydaje, bo jak są takie jakie mam wrażenie to się dziwię, że ktokolwiek to czyta :*
      Normalne ;) Wiesz, świętowali, a Bartman 'gwiazdorzył' :D
      Trochę wymyśliłam, nie ukrywam ;)
      Buziolse too!

      Usuń
  2. Nie marudź! Rozdział jest b. dobry! :)
    Jak widać cała rodzinka wspiera dzielnie naszych Mistrzów, omijając tatę Lili, ale nie zawsze musi być zgodnie. :D Ja napawam nową energią po wczorajszym meczu. Jak zastrzyk morfiny xd Mam nadzieję, że w tym roku uda nam się obronić tytuł, a wiem, że chłopaki zrobią wszystko, żeby tak było. ;)
    Coś mi się wydaję, że te ostatnie zdanie w rozmowie telefonicznej było niczym szczególnym. ;) Mam nadzieję! :D
    Czekam na wyjaśnienie tej kwestii! :D
    Buziaki, Happiness ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie może być zgodnie przy ojcu z USA :D
      Wczorajszy mecz - włącznie z przegranym setem, dał mi tyyyle emocji!
      Też wiem, że Panowie dadzą z siebie wszystko! Chcę też sukcesów Pań! W pewnym sensie nawet ich wymagam!
      Hmm... Jeśli nieistotne to nie mam czego po prostu wyjaśniać :*

      Usuń
  3. Trochę mnie zastanawia czemu Zbyszek zakończył tak rozmowę, niby napisał potem smsa, że wszystko ok, ale dalej coś mi tu nie gra. Tata Lili musiał byc trochę przytłoczony, kiedy wszyscy naokoło kibicowali Polsce, a on USA, no ale cóż :D Ile ja bym dała, żeby tegoroczna Liga zakończyła się tak samo jak ta sprzed roku...
    Pozdrawiam/http://i-want-to-hold-your-hand.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń