"Because all I have is everything
I'm giving to you
And all I've got is you
It's nothing but the truth
All I've got is you"
Lucy Rose - All I've Got
-Zbyszeeek!
-Tak,
kochanie? –wyszczerzył się.
Tupnęłam nogą i zaczęłam biegać po
mieszkaniu. Znalezienie jakiejkolwiek rzeczy zajęło mi mnóstwo czasu.
Usłyszałam dzwonek do drzwi. Mało brakowało, a potknęłabym się na schodach.
Kipiąca ze złości otworzyłam.
-Mama! –wpadłam
w ramiona rodzicielki.
-Co? –
wytrzeszczyła oczy. – Ty jeszcze w piżamie?!
Z moich oczu pociekły łzy. Ze zdenerwowania zaciskałam pięści i przygryzłam wargę. Przestałam dopiero kiedy poczułam w
ustach charakterystyczny, metaliczny smak krwi.
-Już! Szykuj
się! –rozkazała rodzicielka.
Pobiegłam szybko w stronę sypialni, a tam
atakujący leżał sobie spokojnie, opierając dłonie pod głową. Na chwilkę
przystanęłam w progu i stałam z otwartą buzią, na co Jego uśmiech znacznie się
poszerzył. Sama jednak, jeszcze bardziej zdenerwowana, zebrałam kilka z
szafy i wyszłam do łazienki, w której stała już mama.
-Teraz
jeszcze to –wsunęła na mój nadgarstek bransoletkę z prześlicznym oczkiem. – Coś
błękitnego, starego i pożyczonego w jednym. I kolczyki! Kupiłam wczoraj! –krzyknęła
podekscytowana. Na uszy założyła mi perełki. –Ślicznie! –klasnęła w dłonie.
Po chwili wyjęła pokrowiec, a po otwarciu
jego zamka skrzywiłam się niemiłosiernie. Widziałam ją tylko w sklepie, a potem
u krawcowej przy wprowadzaniu poprawek. Wisiała od dwóch miesięcy u moich
rodziców. Chciałam już zakładać, ale oczywiście dostałam po rękach, gdy tylko
się za to zabrałam.
-A fryzura,
makijaż? – stwierdziła przyszła teściowa, na co moja rodzicielka jej
zawtórowała. –Już, siadaj!
W łazience niewiadomo kiedy znalazły się dwie
kobiety, które wpadły do mieszkania razem z mamą Bartmana. Włosy zostały mi
upięte w luźnego koka, a makijaż był naprawdę subtelny, ale zakrywający
wszystkie mankamenty na mojej twarzy.
-Co teraz? –spytałam
kiedy pomieszczenie opustoszało. Znaczy - prawie.
-Sukienka i
do kościoła!
-Serio? –jęknęłam.
-Tak! Osobno!
Zbyszka już zabrał ojciec do ich domu.
Zdziwiłam się, no ale okay. Jak oni go
wyciągnęli? W bokserkach i podkoszulku? Mniejsza.
Koło mnie latały nasze matki. Panikowały co najmniej tak samo jak ja. Moje ręce
odmówiły współpracy z wewnętrznym spokojem i zaczęły mocno drżeć.
-Nie pójdę
tam! –syknęłam i po policzku spłynęła mi łza. –Nie nadaję się! Nie dość, że
tragicznie wyglądam to… Uh! –ukryłam twarz w dłoniach. –Zbyszek zasługuje na
kogoś lepszego. Ja nie mogę jemu ni..
-Weź się
lepiej zamknij! –przewróciła oczami Bartmanowa.
-Zbieramy
się! –krzyknęła moja mama.
Posłusznie stawiałam nogę za nogą, ale z
moich oczu ciekły łzy. Teraz już chyba wzruszenia. Przed świątynią stał mój
tata. Mężczyzna, po którym mam taką, a nie inną karnację. Goście przesuwali się
w przedsionku, uśmiechali się do nas, a potem zajmowali miejsca w głównej
nawie. Po chwili rozbrzmiał Marsz Mendelsona. Wzięłam trzy głębokie oddechy i
razem z Philipem szliśmy w stronę ołtarza. Nie byłam w stanie tam spojrzeć.
Kiedy raz moje i Jego oczy skrzyżowały się, znowu się wzruszyłam.
-Take
care of my daughter! –szepnął tata
podając moją dłoń Zbyszkowi.
W tym momencie spojrzałam na wybranka. Widać
było, że jest tak samo wzruszony jak ja, chociaż mocno zaciskał policzki i
udawał, że jest twardy. No kurcze! To mi wcale nie pomagało. Wolałabym chyba,
żeby jakieś więcej uczucia pokazał.
Przeszliśmy do sedna sprawy.
-Ja, Zbigniew
biorę Ciebie Lilly za żonę i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz to że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci. –po Jego
policzku stoczyła się pojedyncza łza.
-Ja, Lilly
biorę Ciebie Zbigniewie –rozkleiłam się kompletnie. -za męża i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz to że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci.
Spojrzałam w kierunku mojej mamy. Siedziała uśmiechnięta i jeszcze pokazała mi kciuki. Dzięki temu na moment się rozluźniłam.
-Lilly, przyjmij tę obrączkę jako znak mojej miłości i wierności, w imię Ojca i Syna i Ducha Świętego.
-Zbigniewie, -przy Jego imieniu jeszcze bardziej się wzruszałam. - przyjmij tę obrączkę jako znak mojej miłości i wierności, w imię Ojca i Syna i Ducha Świętego.
-Ogłaszam was małżeństwem. –odetchnęłam. –Możesz pocałować pannę młodą.
Zbyszek wyszczerzył się i opadające delikatnie na moją twarz kosmyki włosów odgarnął za uszy. Po chwili objął moją twarz dłońmi i czule wpił się w moje usta. Pocałunek ten był zupełnie inny niż wszystkie poprzednie. Poznawaliśmy, jakby na nowo, strukturę naszych warg. Po chwili spojrzeliśmy na wnętrze kościoła, które było już opustoszałe, a w ławkach znajdowali się tylko nasi rodzice. Spojrzeliśmy na siebie i zaśmialiśmy się. Rodzice wyskoczyli z miejsc i podbiegli do nas i mocno nas ścisnęli.
-Lilly Bartman. –powiedział Philip, zaciekawiony oglądając sufit. Nazwisko z typowym akcentem zabrzmiało zabawnie.
-Pięknie brzmi. –szepnął mi na ucho siatkarz.
Przed kościołem zostaliśmy zbombardowani przez miedziane monety. Zgodnie z tradycją szybko je pozbieraliśmy.
-Gorzko, gorzko!
-Chodź tutaj pani Bartman! –podał mi dłoń i przyciągnął do siebie.
Drogę na sale pokonywaliśmy z uśmiechami na twarzach, zachowując przy tym ciszę. Chociaż co chwila wybuchaliśmy śmiechem, kiedy oboje łapaliśmy się na ukradkowych spojrzeniach.
-Oho! Wolę nie wiedzieć. –atakujący wskazał palcem za szybę auta.
-Zbyszek?! –spojrzałam na Niego z przerażeniem, na co On tylko wzruszył ramionami.
Po chwili wóz zatrzymał się. Ukochany na
siłę mnie z niego wyciągnął, śmiejąc się przy tym głośno. Kilku mężczyzn w
kominiarkach mających na sobie reprezentacyjne koszulki.
-Proszę was…
-jęknął Bartman.
-No co? –Jarosz
zdjął nakrycie głowy, a może raczej twarzy. –Specjalna eskorta!
Walnęłam sobie w czoło, na co wszyscy
zaczęli chichotać. Poczułam to samo z ciała, w które byłam wtulona. Zibi
próbował opanować się przed wybuchnięciem gromkim śmiechem. Spojrzałam na Niego
z pode łba i humor automatycznie mi się poprawił.
-Ale nie
myślcie, że eskorta to taka za darmo jest! O nie! –krzyknął któryś.
-No panowie! –zaczął
Zbych. –Dajcie nam żyć.
-Skrzynka
wódki! –nowy głos.
-Dwie
butelki? –zmrużył oczy mój mąż.
-Chyba na
głowę! –Jarosz.
-Na głowę, to
ty powinieneś się leczyć!
-Cztery? –jęknęłam.
-Widzisz jaką
masz mądrą żonę?! Cztery na głowę!
-Stop! Stop!
Stop! –uciszył towarzystwo Nowakowski. –Skrzynka, albo ją kradniemy. –wskazał palcem
na mnie.
Atakujący bez wahania poszedł do bagażnika i
wyciągnął z niej trunek. Uśmiechnęłam się, a potem pieszo pokonaliśmy ostatnie
metry w kierunku sali. Oczywiście pod nadzorem siatkarzy.
Zaczęło się! Stosy prezentów, masa kwitów,
miliony kopert z życzeniami. Kolejka z każdą minutą wydawała mi się być
dłuższa, a wszystkie wypowiadane słowa kwitowaliśmy krótkim „Dziękujemy!”. Po
blisko godzinie uwolniliśmy się od winszujących nam małżeństwa.
Pierwszy taniec – część, której bałam się
zdecydowanie najbardziej.
-Hej,
spokojnie! –pocałował mnie w czoło, widząc moją minę.
Ścisnęłam mocniej Jego dłoń. Oczywiście nie
byłoby tego strachu, gdyby mój –jeszcze wtedy – narzeczony, nie wymyślił sobie,
że muzyka ma być dla mnie niespodzianką i ćwiczyliśmy na sucho. W pewnym
momencie siatkarz przybliżył swoją twarz, do mojego ucha.
-Little things I should have said and done, I just never took the time, You were always on my mind… - wyszeptał słowa utworu.
-Zbyszek.. –spojrzałam na Niego z politowaniem.
Chciałam powiedzieć, że wiem,
że mnie kocha, ale zaczął się utwór i nie mogłam dokończyć wypowiedzi.
-Kocham cię. –wyszeptał w moje włosy.
-Ja ciebie bardziej!
Przywarłam czołem do Jego
torsu i dalej płynęłam w rytm utworu „Always On My Mind”. Po zakończeniu wokół
nas rozległy się gromkie brawa.
Zabawa była przednia! Nie
wiele czasu spędziłam przy stole. Właściwie były to momenty, w których wszyscy
jedli. Około jedenastej większość towarzystwa była już nieźle wprawiona!
-Zapraszam parę młodą! –rzekł wodzirej. –Pani usiądzie. Wyjaśnię pokrótce
zasady. Wszystkie panny formują koło i poruszają się. Kiedy muzyka się zatrzyma
pani młoda rzuca welonem. –uśmiechnął się do nas. –Pan młody natomiast, zakrywa
oczy małżonce, aby nie oszukiwała!
Biały materiał wylądował w
ręku Moniki – dziewczyny Kubiaka. Ta odważnie wbiegła na scenę, zabierając
jeden z mikrofonów.
-Michał! Jak nie złapiesz, to koniec z nami! –powiedziała ze
śmiertelnie poważną miną.
Siatkarz ofiarnie rzucił się
na muszkę, zabierając ją sprzed twarzy mojego kuzyna.
-Czyli kiedy wesele? –uśmiechnęliśmy się z Bartmanem, patrząc na
wytypowaną parę młodą.
-Jutro! –zaśmiała się Monika, a Michał spojrzał na nią przerażony.
-A co mi tam! –machnął po długim czasie ręką.
Potem zaczęły się zabawy.
-Zbyszek? –zaczęłam kreślić na Jego brzuchu różne wzorki. –Chce mi się…
-Wiem. Mi też. –uśmiechnął się łobuzersko.
-Spać mi się chce! –klepnęłam Go w kolano.
-Spać? –prowokacyjnie uniósł brew i puścił mi oczko.
Nie mogło to umknąć mojej
uwadze. Spuściłam wzrok, speszona i pewnie zarumieniona.
-Mhm.
-Uciekamy? –spytał kładąc dłoń na moich plecach.
Po całym ciele przeszedł mnie
dreszcz. Kiwnęłam twierdząco głową. Atakujący pociągnął mnie za rękę do góry i
tańcząco przeszedł przez parkiet. Potem wpakował do auta i sam usiadł za
kierownicą.
-Kochanie… -zbliżył się do mnie trzymając dłoń na moim ramieniu. –Tak się
cieszę, że jesteśmy razem!
-Kocham cię, wiesz? –tak, tak. Pytanie retoryczne.
W odpowiedzi dostałam
namiętnego całusa. Mało brakowało, żebyśmy tam nie wyskoczyli z ubrań, jednak
po chwili opanowaliśmy się i jechaliśmy do domu.
-Lilly, teraz najlepsza część dnia! –otworzył przede mną drzwi.
-Będę niesiona! –krzyknęłam podekscytowana. –Jej! Rzeczywiście
najlepsza!
-Nie o to mi chodziło! –zaśmiał się. –Ale to też!
Po chwili wisiałam już na niemałej wysokości. W ramionach Bartmana
czułam się bezpieczna. Do czasu. Kiedy tylko pojawiliśmy się w środku
zauważyłam w Jego oczach pożądanie, godne siły lwa! Szybko zaczął się do mnie
zbliżać po zdjęciu kilku części Jego garderoby. I tak oczywiście jest, jak chce
mi się spać!
*
Komentarz od autorki :D
Ma się coś takiego pojawiać? Zaskoczyliście mnie... Pozytywnie oczyciście!Dodałam już zakładkę informowani! Wiecie co, jest mi ogromnie miło! Oczywiście zapraszam do komentowania i pytań na asku!
Życie nabiera kolorów, kiedy jesteście! :*****
Pierwsza część, to wspomnienia. Co będzie dalej - wyjdzie w praniu!
Jak się podoba? Mam pisać dalej, czy jednak dać sobie spokój?
Pozdrawiam!
Zulka :*
Podoba się i to bardzo, więc jak dasz sobie spokój to Cię zabiję. Piszesz świetnie i nie możesz przestać, nie pozwalam Ci. Mimo, że to dopiero pierwszy rozdział to ja już zdążyłam polubić Twoje opowiadanie. Z niecierpliwością, czekam na kolejny rozdział i przygody Zbyszka i Lilly :D
OdpowiedzUsuńDo następnego ;)
Musisz być cierpliwa =)
UsuńNiestety nie jestem zbyt płodną autorką... Z publikacją nie miałam problemu, ale przyznam, że na sam pomysł tego opowiadania wpadłam wraz z moją fascynacją blogami tego typu (czyli w... październiku?!) i on się rozwijał, rozwijał i w końcu go ujawniam.
Staram się gdzieś tam dochodzić do perfekcji i niestety nigdy mi się nie udaje, za co przepraszam!
Oczywiście dziękuję i do następnego ;)
Świetnie ;*** mi się baardzo podoba i czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział ;** .
OdpowiedzUsuńOooo! Kolejna niecierpliwa! Myślę, wymyśliłam, ale z telefonu tego pisała nie będę! Dlatego, kiedy tylko będę w domciu i uda mi się dorwać do komputera sklecę z tego rozdział :*
UsuńSuper rozdział i nie mogę doczekać się następnego ;) Na pewno będę tutaj wpadać ;) Jesteś genialna i zapraszam również do siebie na nowy rozdział http://peryferiesiatkarskie.blog.pl/2013/05/16/rozdzial-46-wspomnienia-i-niepopelniony-blad/
OdpowiedzUsuń:D
UsuńDobre... Ja genialna(?)
Czego Wy się tak doczekać nie możecie? Znowu spieprzę sprawę jak to umiem tylko ja... Postaram się coś okay pisać :D
Ja tylko znajdę minutkę to będę czytała...
Już i tak powinnam wisieć na sznurze, że nie daje rady z Waszymi opowiadaniami :(
Pozdrawiam :*
Kiedy kolejnyyyyyyyyyyyyyyyyy? :)<3
OdpowiedzUsuńBoskie x10000000000000000000000000000
Hmm... Pewnie coś około niedzieli :*
UsuńWracam teraz do rodziców więc nie wiem, kiedy będę w Bydgoszczy, a chyba jasne jest, że chcę spędzić troszkę czasu z rodziną :D
Pozdrawiam :)
Nie zadawaj głupich pytań, PISZ DALEJ! Bardzo jestem ciekawa jak potoczy się akcja w tym blogu, bo zaczęłaś od wspomnień, że jest super, wszyscy się cieszą, są szczęśliwi. Ciekawa jestem jak będzie dalej ;) /G.
OdpowiedzUsuńHahaha! Tak, tak :D
UsuńMiałam inne założenie niż wspomnienia, ale może tamto spełni się w razie gdybym kiedyś podjęła się innego opowiadania.
To nie było głupie pytanie :D
Pozdrawiam! :*
Zapowiada się ciekawie :D Nie mogę się doczekać kolejnych losów Zbyszka i Lily ;)
OdpowiedzUsuńZdecydowanie pisz dalej, bo to jest naprawdę świetne ;)
Pozdrawiam, zapraszam do mnie w wolnej chwili :)
:D
UsuńDziękuje =)